
Czy można ufać administracji rządowej, czyli o dowodach osobistych ciąg dalszy…
30 czerwca opisałam sytuację dotyczącą dowodów osobistych. Jak się okazało opóźnień w wyrabianiu dokumentów nie ma, jest za to kompletny bałagan i dezinformacja ze strony ministerstwa, które ciągle zmienia systemy informacyjne. Najwyraźniej administracja rządowa sobie z tym zupełnie nie radzi.
Przypomnę, o co chodziło. W maju złożyłam wniosek o nowy dowód osobisty. Miły urzędnik przyjął go i pouczył, że otrzymam smsa z informacją o możliwości odbioru dokumentu, radząc jednocześnie, aby wstrzymać się kolejne trzy dni robocze, bo dowód musi trafić do odpowiedniego urzędu. Wręczył mi również kartkę z potwierdzeniem złożenia wniosku i numerem, po którym mogę sprawdzić, na jakim etapie jest produkcja dokumentu. Wszystko wyglądało całkiem profesjonalnie.
Czekam więc cierpliwie na smsa z informacją, że dowód jest gotowy do odbioru. Czekam miesiąc, dwa i nic. Sprawdzam po numerze wniosku, czy dokument jest gotowy. W systemie pojawia się w końcu informacja, że jest, ale bez numeru PUK, więc „wróć tu za kilka dni”. Myślę – w porządku, skoro już tyle czekałam, to poczekam jeszcze trochę na PUK. Sprawdzam średnio raz w tygodniu, czy w systemie informacyjnym ministerstwa sytuacja się zmieniła. I tak robię przez kolejne tygodnie. Cały czas widnieje ta sama informacja – nie ma kodu PUK.
Zniecierpliwiona, po 3-miesięcznym oczekiwaniu na dowód postanawiam odebrać go nawet bez kodu PUK. Pal go sześć! Idę więc do Urzędu i….
„Oj długo ten dokument u nas już leży – od maja” – informuje urzędnik.
„Jak to od maja?” pytam.
„No tak był gotowy w maju i dopiero teraz pani go odbiera?”
Rzadko mi się zdarza, ale szczerze – krew mi się trochę zagotowała. Po pierwsze, miałam otrzymać smsa z informacją o tym, że dowód jest gotowy do odbioru, który jak dotąd nie nadszedł. Po drugie, w systemie MSWiA od dłuższego czasu widnieje informacja, że dowód jest, ale nie ma kodu PUK, na który trzeba poczekać. Skąd mam więc wiedzieć, że wszystko jest w porządku i już dawno temu mogłam odebrać dokument?
Urzędnik informuje mnie, że MSWiA wycofało się z smsów w pierwszej połowie maja i chyba nie ma mocy przerobowych, by aktualizować informacje w systemie. Jednocześnie przypomina, że przecież jest ustawowy termin na realizację – 30 dni i tego terminu zawsze się dotrzymuje. Odpowiadam mu na to, że do administracji to ja już nie mam zaufania, a bałagan informacyjny tylko dowodzi, że mam rację.
W związku z tym, że musiałam przyłożyć środkowy palec do czytnika linii papilarnych, miły urzędnik poradził mi, że mogę go również pokazać ministerstwu, czego jednak nie zrobię, bo nie wypada.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. 40 minut po odebraniu dowodu, otrzymałam email z informacją, że jest on gotowy do odbioru. Nic dodać, nic ująć.
P.S. A jednak dodać… Dzień po odebraniu dowodu ministerstwo przysłało mi jeszcze smsa, że mogę odebrać dowód. Ręce mi opadły….