Po długich świętach

Dla Serbów Kosowo jest kolebką ich narodowości i państwowości. W średniowieczu to właśnie tutaj znajdowało się centrum państwa serbskiego, którego upadek zaczął się od przegranej z Turkami na Kosowym Polu 28 czerwca 1389 roku. Wraz z panowaniem tureckim na tereny te zaczęli napływać muzułmańscy Albańczycy, wypierając ludność serbską na północ. Kiedy Kosowo ponownie włączono do Serbii po wojnach bałkańskich w 1913 roku, Albańczycy stanowili już ponad połowę ludności. Ostatni spis przeprowadzony przez władze jugosłowiańskie w 1991 roku pokazał, że 82% mieszkańców Kosowa to Albańczycy, a jedynie 10% – Serbowie. Po wojnie w latach 1998 – 1999 co raz mniej Serbów mieszka w Kosowie,bo większość z nich nie widzi tu dla siebie przyszłości.

Wraz z Serbami znikają z tych terenów cerkwie. Jedne milkną, bo nikt już do nich nie przychodzi, inne zostały zburzone pod naporem dział i ostrzałów, albo popadają w ruinę, bo nie ma już wiernych i duchownych. Opuszczone i zrujnowane wpisują się w krajobraz Kosowa, stając się pomnikiem tych, którzy stąd odeszli. Zamiast nich buduje się meczety z charakterystycznymi minaretami wyposażonymi w głośniki, z których kilka razy dziennie słychać głos muezina śpiewającego adhan,

Meczet w Mitrowicy
Adhan to nawołanie do modlitwy, integralna część islamu. Pierwsze słowa wyszeptane do ucha nowonarodzonego dziecka. Pierwsze wypowiedziane w domu, do którego właśnie się wprowadzono. Słowa, które rozbrzmiewają pięć razy dziennie wszędzie tam, gdzie mieszka muzułmańska społeczność. Według tradycji, wyznawcy Mahometa zastanawiali się, w jaki sposób zbierać się na modlitwę. Jedni sugerowali wykorzystanie dzwonów, ale tak robili już chrześcijanie, inni proponowali dęcie w rogi, podobnie jak starożytni Żydzi. Żadne z rozwiązań nie było dobre, aż w końcu przyszedł sen, w którym usłyszano adhan, składający się z siedmiu fraz na cześć Allaha. Mahomet uznał, że jest to dobre wezwanie do modlitwy, a każdy pobożny muzułmanin po usłyszeniu śpiewu muezina powinien do niej dołączyć, powtarzając niskim głosem jej słowa.
W Kosowie jest wiele meczetów, chociaż niewielu muezinów decyduje się stanąć na ich minaretach, aby odśpiewać adhan. Większość z nich używa nagrań odtwarzanych o określonych porach, a ich dźwięk potęgowany przez głośniki rozbrzmiewa w całym mieście. Słyszy się je tutaj często, choć z czasem przestaje się zwracać na nie uwagę, zwłaszcza że wśród samych mieszkańców Prisztiny nie widać z ich powodu religijnego poruszenia. Do tej pory lubię jednak adhan nawołujący do porannej modlitwy, tuż przed wschodem słońca. Wtedy dodaje się do niego jeszcze jedną frazę, że „modlitwa jest lepsza niż sen”. Słyszę go rzadko, bo z reguły budzę się wystarczająco wcześnie tylko wtedy, gdy muszę zdążyć na poranny samolot. Słucham unoszącego się nad pogrążonym we śnie miastem śpiewu pierwszego muezina, do którego dołączają kolejni, a ich nawoływania zlewają się w przedziwną muzykę muzułmańskiego świtu. Trudno mówić o melodii, bo każdy muezin intonuje inaczej, niemniej w jakiś zaskakujący sposób ich głosy się uzupełniają. W takich chwilach najłatwiej przypomnieć sobie, że jest się w zupełnie innym miejscu na świecie, pomimo że wciąż w Europie.

Katedra w Prisztinie
Kilka miesięcy temu do muezinów śpiewających adhan dołączyły w Prisztinie dzwony katolickiej Katedry Błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Można powiedzieć, że od razu stało się trochę bardziej swojsko. Kościół, ten obiecany tutejszym katolikom jeszcze przez prezydenta Ibrahima Rugovę, jest wciąż w budowie, niemniej dzwony już biją, przypominając nielicznym tu wiernym o nabożeństwach. Wielka katedra zapełnia się jednak tylko od wielkiego święta, tak jak na Boże Narodzenie.
Święta te w Kosowie obchodzone były długo. I nie chodzi wcale o to, że już w połowie grudnia pojawiły się świąteczne dekoracje, a niemal w każdym sklepie rozbrzmiewało Last Christmas. Katolicy swoje Boże Narodzenie obchodzili 25 i 26 grudnia, natomiast prawosławni (przede wszystkim Serbowie) – 07 stycznia. Z okazji prawosławnych świąt do tutejszych cerkwi i monastyrów przyjechało z Serbii wielu tych, którzy w wyniku wojen i zamieszek opuścili swoje domy w Kosowie. Zapewne nie przewidywali licznych protestów przeciwko swojej obecności. Chyba nie spodziewali się tego, co stało się w Gjakowej, gdzie autokary, którymi przyjechali, obrzucono kamieniami, a mieszkańcy uniemożliwili im dotarcie do cerkwi znajdującej się w tym mieście. Wciąż jeszcze rany po wydarzeniach z lat 1998 – 1999 nie zostały zagojone, zwłaszcza na tym terenie chyba najbardziej dotkniętym wojną, gdzie kilkuset Albańczyków nadal uznaje się za zaginione. Tak samo jak kilkuset Serbów w innych częściach Kosowa. Po raz kolejny okazuje się, że pojednania nie można zarządzić na górze…

Pozdrowienia z Bałkanów
🙂

Do góry