Proces Depp v. Amber – gdzie są granice jawności rozprawy?

Proces Depp v. Amber – gdzie są granice jawności rozprawy?

Przez jakiś czas media żyły procesem, niekiedy nazywanym „procesem dekady”, w sprawie o odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych, który Johnny Depp wytoczył swojej byłej żonie Amber Heard. Depp zarzucił Heard to, że w swoim felietonie opublikowanym na łamach Washington Post fałszywie oskarżyła go o agresywne zachowania oraz o przemoc domową. W wyniku pomówienia miało ucierpieć jego dobre imię, co z kolei przełożyło się na utratę wielu intratnych kontraktów, w tym rezygnację z realizacji kolejnej części „Piratów z Karaibów”. Swoje straty Depp oszacował na 100 milionów dolarów i takiej kwoty domagał się w pozwie od Heard.

Rozprawa była transmitowana na żywo, również przez kanały internetowe i sieci społecznościowe. Decyzję o tym podjęła sędzia Penney Azcarate z sądu w Fairfax w stanie Virginia, która uznała, że jest to potrzebne z uwagi na duże zainteresowanie mediów oraz konieczność zapewnienia jawności postępowania. W przeciwnym razie zdaniem sędzi mogłoby dojść do zwiększenia zagrożenia w sądzie, bo przecież i tak dziennikarze by się w nim pojawili. Wygląda więc na to, że decydując o bezpośredniej transmisji procesu sędzia nie rozważała interesu stron, kwestii obyczajności, czy tego, co określamy mianem dobra wymiaru sprawiedliwości, a decydująca okazała się chęć zaspokojenia ciekawości gawiedzi żądnej sensacji codziennie dostarczanej przed media. Choć może chodziło o tzw. parcie na szkło, bo sędziom też ono się zdarza. W rezultacie opinia publiczna miała możliwość poznania szczegółów z – ujmując to delikatnie – niezwykle burzliwego pożycia małżeńskiego Johnny’ego Deppa i jego małżonki.

Decyzja o transmisji procesu Depp v. Heard spotkała się z krytyką wielu prawników, zwłaszcza tych, którzy zajmują się pomocą ofiarom przemocy, do których dochodzi w rodzinie czy związku partnerskim. Zwracają oni uwagę na to, że może ona odstraszyć ofiary przemocy domowej i zniechęcić je do zgłaszania spraw przeciwko oprawcom. Zdaniem Michele Dauber, profesor prawa Uniwersytetu Stanford, decyzja sędzi Penney Azcarate była najgorszą z możliwych w kontekście tego rodzaju spraw. Może ona osłabić zmianę spowodowaną ruchem #metoo, który spowodował, że wiele ofiar przemocy seksualne odważyło się o niej mówić.

Zgadzam się z krytykami decyzji amerykańskiej sędzi. Nie potrafię dostrzec niczego pozytywnego w transmitowaniu zeznań dwojga dorosłych osób, które szczegółowo opisują swoją niewątpliwie toksyczną i przemocową relację. Taki sposób postępowania sądu doprowadził również do fali tzw. hejtu wylanej w internecie na Amber Heard, która zapewne bez winy nie była, sądząc po jej często niespójnych i sprzecznych zeznaniach, niemniej jednak nie zasłużyła na masowe potępienie i nienawiść. Pojawia się też pytanie, czy to co odbywało się w mediach wokół procesu mogło mieć wpływ na decyzję przysięgłych, którzy co do zasady przyznali rację Johnny’emu Deppowi.

Reguły postępowania przed sądami w Virginii, gdzie toczył się proces Depp v. Heard, decyzję co do jawności i transmisji rozprawy pozostawiają sędziemu, który rozstrzyga o tym w zasadzie według własnego uznania. W Polsce kwestia wyłączenia jawności jest uregulowana bardziej precyzyjnie, ponieważ przepisy odpowiednich kodeksów określają sytuacje, kiedy rozprawa musi odbywać się niejawnie, jak też takie, kiedy to sąd może zdecydować o jej jawnośc wyłączyć.

Gdyby do sprawy Depp v. Heard doszło przed polskim sądem cywilnym, zapewne toczyłaby się ona przy drzwiach zamkniętych, za czym przemawiałyby następujące względy:

  1. publiczne rozpoznanie sprawy zagraża moralności, o czym sąd decyduje z urzędu (art. 153 § 1 kpc),
  2. na wniosek strony, jeżeli podane przez nią przyczyny są uzasadnione lub jeżeli roztrząsane być mają szczegóły życia rodzinnego (153 § 2 kpc)

Gdyby sprawa Depp v. Heard toczyła się przed sądem karnym (pomówienie), jej jawność byłaby wyłączona z mocy prawa, chyba że pokrzywdzony złożyłby wniosek o rozpoznanie jej jawnie (art. 359 pkt. 2 kpk). Sąd nadal jednak mógłby wyłączyć jawność, uznając, że mogłaby ona obrażać dobre obyczaje (Art. 360 § 1 pkt. 1 lit. b kpk), albo naruszyć ważny interes prywatny (Art. 360 § 1 pkt. 1 lit. d kpk).

Jedna uwaga na koniec- odejście od sądzenia podejrzanych przez lud jest jedną ze zdobyczy cywilizacji. Jak to ujęto w Kodeksie Justyniana – nie należy dawać posłuchu czczym głosom tłumu (Vanae voces populi non sunt audiendae). Wygląda na to, że „cywilizacja” mediów społecznościowych powoli odchodzi od tej zasady.

Do góry