Wolne wybory…

Chciałoby się napisać, że wybory w Kosowie przebiegły bez zakłóceń, a każdy mógł swobodnie zagłosować na wybranego przez siebie kandydata do samorządu lokalnego. Zdanie to jest prawdziwe niestety jedynie co do części tego kraju. W czterech gminach na północy, zamieszkałych głównie przez mniejszość serbską doszło do sytuacji, które z wolnymi wyborami nie miały dużo wspólnego.

Dla wielu Serbów mieszkających w Północnej Mitrowicy udział w wyborach samorządowych organizowanych przez władze Kosowa oznaczał zdradę Serbii. Stąd ci, którzy szli głosować, często nie mogli swobodnie dotrzeć do lokali wyborczych, a po drodze filmowano ich i robiono im zdjęcia. Czemu utrwalanie wizerunków osób chcących zagłosować na swoich przedstawicieli we władzach lokalnych miało służyć, można się jedynie domyślać. Do tego w godzinach popołudniowych cztery komisje wyborcze zostały zaatakowane przez zamaskowanych napastników, którzy użyli gazu łzawiącego i zdemolowali pomieszczenia, w których przeprowadzano głosowanie. (Zniszczony lokal wyborczy w Mitrowicy Północnej) Zabrano również urny z oddanymi już głosami. Sytuacja była na tyle gorąca, że głosowanie przerwano, a licznych obserwatorów międzynarodowych ewakuowano.

W trybie pilnym w dniu dzisiejszym w Brukseli odbyło się spotkanie premierów Serbii i Kosowa z udziałem szefowej dyplomacji Unii Europejskiej, lady Cathrene Ashton. W jego wyniku zapadła jedyna możliwa do podjęcia decyzja o powtórzeniu wyborów w czterech komisjach, w których nie dokończono głosowania. Pytanie, ilu mieszkańców Północnej Mitrowicy odważy się ponownie pójść na wybory…

Do góry