Newborn – czyli wymiar w powijakach (tym razem na poważnie

Zdaję sobie sprawę, że tytuł postu brzmi dość prowokacyjnie, niemniej z pełną świadomością pozwalam sobie go użyć. Po pierwsze dlatego, że dużo w nim prawdy, o czym postaram się przekonać. Po drugie dlatego, że jednym z najbardziej charakterystycznych symboli Prisztiny jest właśnie słowo „Newborn” – nowonarodzony, które nieodłącznie (przynajmniej mi) kojarzy się z pieluchami. W centralnym miejscu stolicy Kosowa stoi bowiem monument składający się z liter tworzących to słowo, który przy okazji 5 – tej rocznicy deklaracji niepodległości najmłodszego państwa w Europie został pomalowany we flagi niemal 100 krajów (w tym polską), które do tej pory je uznały.

Praca sędziego w ramach misji Eulex w Kosowie jest pod wieloma względami wyjątkowa, między innymi dlatego, że wymaga wyzbycia się kilku utrwalonych przekonań. Przede wszystkim tego, że władza sądownicza jest emanacją państwa, które zastrzega sobie wyłączne prawo do wymierzania sprawiedliwości. Nieodłącznym jego elementem jest to, że sędziami są jedynie osoby spełniające określone kryteria, w tym podstawowe, jakim jest obywatelstwo danego kraju. Kosowo tej kompetencji się zrzekło, pozwalając, aby władzę sądowniczą wykonywały osoby nie będące jego obywatelami. W rezultacie wiele spraw rozstrzyganych jest przez sądy, w których składzie obok obywateli Kosowa zasiadają m.in. Amerykanie, Włosi, Holendrzy, Niemcy, Polacy, Słoweńcy czy Czesi, orzekający według przepisów tutejszego prawa. W najbardziej drażliwych sprawach (min. korupcja na najwyższym szczeblu władzy, zbrodnie wojenne, czy poważne przestępstwa popełniane przez Serbów) wyroki wydają sądy, w których nie zasiada żaden sędzia kosowski.

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Bez wątpienia jedną z ważniejszych jest fakt, iż w wyniku ogłoszenia przez Kosowo niepodległości nieuznawanej przez Serbię zdecydowana większość dotychczasowych sędziów będących Serbami wyjechała stąd dobrowolnie bądź pod wpływem różnego rodzaju nacisków. W rezultacie w sądach kosowskich często zasiadają osoby bez odpowiedniego przygotowania, z bardzo krótką praktyką prawniczą, bądź nie posiadające jej w ogóle. Do tego Serbowie, wciąż jeszcze sądzeni za zbrodnie wojenne, czy udział w zamieszkach na tle politycznym, nie uznają sądownictwa kosowskiego, w związku z czym wolą być sądzeni przez sędziów międzynarodowych. Trudno im się zresztą dziwić, ponieważ sędziowie kosowscy niestety często nie potrafią wyzbyć się uprzedzeń w stosunku do nich, co przejawia się tym, że Kosowski Albańczyk może liczyć na ich zdecydowanie większą przychylność a nawet pobłażliwość, podczas gdy Serb jedyne, czego może się spodziewać, to najwyższy wymiar kary (na szczęście kary śmierci tutejszy kodeks nie przewiduje).

Kosowo jest bardzo małym krajem, niewiele większym niż najmniejsze polskie województwo (około 10.000 km2), liczącym niespełna 1,8 miliona mieszkańców. Jego struktura społeczna w dużej mierze opiera się na klanach, których członkowie nawzajem się wspierają i łączą ich różnego rodzaju interesy. Te cechy niestety dodatkowo utrudniają funkcjonowanie niezależnego kosowskiego sądownictwa. Z uwagi na liczne powiązania rodzinne, ekonomiczne, czy towarzyskie, często zdarza się, że tutejsi sędziowie nie chcą sądzić spraw przeciwko określonym osobom, zwłaszcza jeżeli chodzi o poważne przestępstwa. W takiej sytuacji niemal z ulgą przyjmują to, że sprawa przejmują sędziowie międzynarodowi.

Obserwując funkcjonowanie tutejszego wymiaru sprawiedliwości, mało prawdopodobnym wydaje się, że Misja Eulexu skończy się już w czerwcu przyszłego roku, jak jest to na ten moment planowane. Aby wyrósł on z powijaków, chyba potrzeba wymiany pokoleń. Dopiero wtedy każdy, kto stanie przed sądem, będzie mógł liczyć na to, że wydany wyrok będzie słuszny i sprawiedliwy. A przecież o to w tym wszystkim chodzi…

Pozdrowienia z Bałkanów

Do góry